Witajcie,
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o smoczku. Najlepszym przyjacielu niemowląt i małych dzieci - jak powiadają. Niestety tak jest i ja przekonałam się o tym na własnej skórze...
Ale od początku. Otóż, cóż to takiego jest: SMOCZEK? Taki to niepozorny, mały silikonowy dzyndzelek na plastikowym uchwycie, który ma imitować brodawkę i zastępować pierś bądź butelkę. Pełni funkcję "uspokajacza", "wyciszacza", "usypiacza".
Wiadomo, dziecko jest niespokojne, marudzi, nie chce usnąć i najłatwiejszym sposobem jest podać smoczek i choć na chwilę odpocząć. Dziecko z reguły nie sprzeciwia się, bo smoczek uruchamia odruch ssania, który kojarzy się z czymś bezpiecznym, ciepłym, miłym (mlekiem i ciepłem matki). No i właśnie w tym momencie wpadamy w sidła potęgi smoczka. Dziecko się uspokaja, jest zadowolone, rodzice szczęśliwi, mogą sobie odpocząć. Po co tu się czepiać?
Wiadomo, dziecko jest niespokojne, marudzi, nie chce usnąć i najłatwiejszym sposobem jest podać smoczek i choć na chwilę odpocząć. Dziecko z reguły nie sprzeciwia się, bo smoczek uruchamia odruch ssania, który kojarzy się z czymś bezpiecznym, ciepłym, miłym (mlekiem i ciepłem matki). No i właśnie w tym momencie wpadamy w sidła potęgi smoczka. Dziecko się uspokaja, jest zadowolone, rodzice szczęśliwi, mogą sobie odpocząć. Po co tu się czepiać?
Jest kilka powodów:
1. Silikonowa część smoczka, wkładana do buzi ugniata język, który powinien w czasie spoczynku czubkiem dotykać podniebienia (czyli powinien układać się do góry). Będąc ugniecionym, automatycznie przesuwa się do przodu. Powoduje to zły nawyk, który uniemożliwia prawidłową wymowę głosek w późniejszym etapie (podczas wymowy głoski wypowiadane są międzyzębowo, język brzydko wychodzi poza jamę ustną).
2. Ciągłe ssanie smoczka powoduje wady zgryzu. Zęby górne nie mają możliwości złączyć się z zębami dolnymi w fazie spoczynku, bo między jednymi i drugimi pojawia się silikonowa przeszkoda. Pamiętajmy, że dziecko jest malutkie, cały czas rośnie i budowa jego narządów dopiero się kształtuje. Przeszkadzający smoczek wymusza wykrzywienie zębów (tzw. zgryz otwarty), przesunięcie górnych do przodu, a dolnych wraz z żuchwą do tyłu (tzw. tyłozgryz). Takie ułożenie zębów również nie sprzyja prawidłowej wymowie, dźwięki mowy zniekształcają się, nie mówiąc już o walorach estetycznych takiego zjawiska.
3. Przedłużające się ssanie smoczka dodatkowo powoduje opóźniony rozwój mowy. Dlaczego? To proste, zatkana buzia nie ma szans artykułować jakichkolwiek dźwięków. A Wam, jak się rozmawia z czymś w buzi? Trochę utrudnia sprawę rozmowa z kluską między zębami, nie?
I co, nie jest już tak kolorowo? Wszystko jest fajnie, dopóki nie zauważymy, że teorie to nie tylko bajki wyssane z palca, tylko coś w tym naprawdę jest.
Moja córka ma aktualnie prawie 15 miesięcy. Od początku miała być dzieckiem bezsmoczkowym. Wszystko jednak ułożyło się inaczej, najpierw niespodziewana, bardzo ciężko przebyta cesarka, a później wiadomość, że nie mogę karmić piersią, czego na początku nie mogłam zdzierżyć. Karmienie z butelki nie zaspokaja potrzeby ssania noworodka w wystarczającej ilości, do tego w pierwszych tygodniach z ledwością się poruszałam, nie mogłam za bardzo jej dźwigać, no i pojawił się ten przeklęty smoczek. Ulga dla uszu, Aurelka spała jak aniołek, a chwilę później już sama szukała smoczunia. Potem doszłam do siebie i nawet nie zorientowałam się, kiedy dla mojej córki smoczek stał się swoistym guru. Tłumaczyłam sobie, spokojnie! Skończy 4 miesiące, osłabi się odruch ssania, odrzucimy smoczek. Ehe, jasne. Potem ten termin przesunął się do 6 miesięcy, następnie do roku, roczek minął a smoczek jak był, tak był. Nie było nawet mowy o tym, żeby usnęła bez godzinnego wrzasku bez tego plastiku w buzi. Dostawała smoczek - sekunda i dziecka nie było. I było coraz gorzej, ja świadoma wszystkich konsekwencji frustrowałam się coraz bardziej, a ona domagała się smoczka za wszelką cenę (chodzi szczególnie o noce, w ciągu dnia na szczęście udało się wyplewić smoczek w miarę szybko). Do tego dochodziły jeszcze krzepiące teksty ze strony rodziny: "Spoko, jesteś logopedą, najwyżej będziesz z nią ćwiczyć i będzie ok." A termin odstawienia przestawiał się z dnia na dzień....
I wiecie co się stało? Moje dziecko powiedziało słowo "ciocia" z językiem między zębami.... No myślałam, że się popłacze! Od razu zobaczyłam ją z otwartym zgryzem, wywalonym językiem na pół brody i śmiejące się z niej inne dzieci w przedszkolu.
I bum! Smoczka nie ma! Zniknął. Kosmici go ukradli. Z dnia na dzień przestał nam towarzyszyć przy zasypianiu. Jesteśmy na tym odwyku już prawie 3 tygodnie. I nieźle idzie, choć nie powiem, Aurelka naprawdę zachowuje się jakbym odstawiła jej alkohol po wieloletnim uzależnieniu. Trzęsie się cała, rozpacza, wpada w histerię, nie chce usnąć, rzuca się na łóżku, najgorzej było przez pierwsze trzy, cztery dni. No ale jestem wytrwała, powiedziałam sobie, BASTA! To dla jej dobra. I tak jest już dość późno, ale lepiej późno niż później. I teraz każdego dnia ćwiczymy język, staramy się przywrócić go we właściwe miejsce. Nie jest to łatwe i na pewno nie będzie, Mała przecież w ogóle nie rozumie o co mi chodzi i dlaczego tak strasznie się uczepiłam tego języka, przecież ona wszystko robi dobrze, ale bawimy się, próbujemy, pokazujemy, mam nadzieję, że praca nie pójdzie na marne. Jedno jest pewne, dobrze, że JEGO już nie ma. Każdy dzień bez smoczka to już nauka dobrych nawyków dla mojej córki i tego się trzymamy.
Dlaczego Wam o tym wszystkim napisałam? Dzielę się z Wami moją historią, ponieważ wiem, że łatwo jest tak komuś doradzać, tłumaczyć, pokazywać palcem. Dużo trudniej jest faktycznie zmierzyć się z tym w życiu codziennym, gdzie czyha wiele różnych "utrudniaczy" i "usprawiedliwiaczy".
Dlatego Apeluję!! Najlepiej nie dawajcie smoczka wcale, ale jeśli Twoje dziecko już przyzwyczaiło się do niego i przegapiłaś/eś wiek 4 miesięcy, kiedy odruch ssania słabnie i zaczyna się już utrwalać zły nawyk nie czekaj!! Odstaw smoczek jak najszybciej! Nie czekaj, aż stanie się coś, czego będziesz później mocno żałować! To właśnie teraz jest czas, w którym trzeba poświęcić wiele, tak, ale to też czas, w którym można jeszcze wszystko ocalić. Lepiej późno niż później.
Zostawiam Was z tym przemyśleniem i trzymam kciuki za wszystkich rodziców, którzy zdecydują się na odstawienie i przejście odwyku. Wspierajmy się na wzajem! :)
A ja nie dałam smoczka wcale. Tak postanowiłam i już. Dziecko samo się nie rzuci na smoczek, bo nie wie co to jest. Tak samo jak denerwuje mnie jak ktoś mówi: a moja córka to jadłaby tylko frytki. No jadłaby a czemu? Bo jej żeś dał człowieku spróbować. Sama sobie ich nie kupiła. A potem wielce zdziwieni.
OdpowiedzUsuńMa Pani rację i gratuluję tak twardej postawy i samodyscypliny. Nie jedna mama mogłaby Pani pozazdrościć.
UsuńSamodyscyplina jest najważniejsza. Bez tego nie ma zwycięstwa.
UsuńTroche tak jest, teoria teoria zycie zyciem ale smoczek naprawde az tak uzaleznia? Syn sam odstawil po prostu nagle przestal chciec . Mial 20 miexiecy. Alka
OdpowiedzUsuńSmoczek nie uzależni KAŻDEGO dziecka, ale niestety tak się zdarza i to wcale nie rzadko. I właśnie wtedy pojawia się problem...
UsuńMój syn ma prawie 3 lata, dalej używa smoczka i mówi więcej niż każde z nas w rodzinie. To chyba nie wina smoczka z tym niemówieniem...
OdpowiedzUsuńRozumiem. Ma Pan/Pani prawo mieć takie zdanie na ten temat. Nie będę mówić na temat mowy chłopca, ponieważ go nie widziałam, ale jeśli wszystko jest w porządku, to proszę się tylko z tego cieszyć. Zawsze znajdzie się wyjątek od reguły. Ma Pani/Pan szczęście :) Pozdrawiam.
Usuń