LogoTrzcinka

LogoTrzcinka
LogoTrzcinka

poniedziałek, 31 grudnia 2018

Zupełnie nowy --> 2019 rok !! :D

Hej!

Wiem, wiem, wiem -to dla Was szok, że znowu nadchodzi Nowy Rok !
Niech będzie radosny, niech się zacznie mile i niech Wam przyniesie same szczęśliwe chwile. Niech moje życzenia spełnią się co do joty, niech ominą Was troski i kłopoty. 
Szczęśliwego Nowego Roku!



piątek, 28 grudnia 2018

Zadanie dla wszystkich - wyśmienita gimnastyka mózgu :)

Dzień dobry! 
Święta, święta i po świętach, co? Zleciało raz, dwa. Wszystkim, czy tylko mnie? Ale, ale jestem pewna, że część z Was ma jeszcze wolne aż do Nowego Roku, inni natomiast już wczoraj musieli zrywać się do pracy. Niezależnie kto co robi, ja przybywam dzisiaj do Was z zadaniem do wykonania. 
Pamiętacie, jak pisałam, że stereotypem w pracy logopedy jest terapia jedynie dzieci? Jeśli nie, zapraszam TU :) Wracam dziś do tego tematu, bo chciałabym Wam zaprezentować zadanie, które miałam okazję niedawno wykonać z jedną z moich dorosłych pacjentek i pomyślałam, że ćwiczenie jest dobre nie tylko dla osób po udarze, ale dla wszystkich (szczególnie po świątecznym lenistwie). Warto czasem zaserwować dla swojego mózgu małą gimnastykę :) Człowiek odrobinę pokombinuje, stymuluję pracę swojego mózgu, a przy okazji odpręży się i może nawet rozbawi. Gwarantuję :) 
Poniżej owe zadanie. Zachęcam wszystkich do wykonania. Oczywiście zrobicie to dla siebie, nie dla mnie, ale jeśli macie ochotę - wysyłajcie do mnie odpowiedzi. A potem razem zweryfikujemy, jak to powinno być. 
Gotowi? No to zaczynamy :) 

Odpowiedz na pytania (przypominając sobie różne przysłowia i powiedzenia):

1. Czego nie wywoływać z lasu?
2. Czego nie chwalić przed zachodem?
3. Co się odezwie po uderzeniu w stół?
4. Co trzeba nosić i przy pogodzie? 
5. Kogo ssie pokorne cielę?
6. Co pada z dużej chmury? 
7. Na co trafiła kosa? 
8. Czego nie ma bez pracy? 
9. Co rwie cicha woda? 
10. Bez czego chodzi szewc? 
11. Czym można mieć usłane życie?
12. Co ma wielkie oczy? 
13. Co siedzi cicho pod miotłą?
14. Gdzie wpadła śliwka?
15. Na kogo przyszła kryska?
16. Co kole w oczy?
17. Co wymieszało się z kapustą?
18. Co nie spadnie z głowy?
19. Co się toczy kołem?
20. Co spadło z serca? 
21. Na co wykłada się kawę?
22. Gdzie jest najciemniej? 
23. Co jest twarde do zgryzienia?
24. Co nie daje szczęścia?
25. Czego nie kupować w worku?
26. Czego nie będzie z tej mąki? 
27. Co jest szkolną wymówką?
28. Jak dojść do kłębka?
29. Od czego nie boli głowa? 
30. Co można mieć w nosie?
31. Nad czym nie trzeba płakać?
32. Co wyszło z worka? 
33. Co wali jak młotem? 
34. Co chodzi parami?
35. Na czym nie dzielić skóry?
36. Co jest lepsze niż nic? 
37. Co można robić z igły?
38. Co można mieć na dłoni?
39. Co ma krótkie nogi? 
40. Co szybko rośnie po deszczu?
41. Kto ma szczęście? 
42. Kto nie ma głosu?
43. Gdzie można mieć głowę?
44. Co nie jest dla psa? 

I jak? Łatwe? Trudne? :) Zostawiam Was dzisiaj z tymi pytaniami i trzymam mocno kciuki za rozwiązania. Powodzenia!

PS. Ćwiczenie zostało zaczerpnięte z książki Justyny Żulewskiej i Małgorzaty Nowis - Zalewskiej "Ćwiczenia dla osób z afazją formy gramatyczne"

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Życzenia Bożonarodzeniowe

Święta, święta... idą wielkimi krokami!
Chciałabym Wam Wszystkim życzyć 
Rodzinnej atmosfery w te Święta (i po Świętach również)
Zdrowia, szczęścia, pomyślności,
Dużo, dużo prezentów pod choinką,
Szampańskiej zabawy Sylwestrowej 
(dla tych małych i dla tych dużych),
Mądrych decyzji i świadomych kroków.
A przede wszystkim chciałabym Wam bardzo podziękować za to, że jeśli to czytacie to znaczy, że jesteście ze mną, wspieracie mnie i dajecie mi siłę do dalszej pracy i działania :)!
Odpoczywajcie i spędzajcie czas z Rodziną, bliskimi :* 
Wesołych Świąt!


czwartek, 20 grudnia 2018

Przepis na... logopedyczne pierniczki świąteczne :)

Witajcie! 
Jak tam u Was przygotowania do świąt? Ja może jestem nudna (albo zakręcona w temacie swojego zawodu), ale piekąc z córką pierniczki świąteczne, wykorzystałam ten czas nie tylko na ciastka a także na ćwiczenia logopedyczne (profilaktyka!) 
Jak to zrobiłam? 
Moja córcia ma aktualnie prawie 17 miesięcy. Posadziłam ją w krzesełku do karmienia i podałam jej kawałek ciasta, które wyrabiałam. Była zachwycona! Gniotła je i przekładała z rączki do rączki. (stymulacja motoryki małej) Przez cały czas chciała oczywiście też zjeść swój kawałek, ale nie spuszczając z niej oczu, spokojnie tłumaczyłam: Nie wolno. To nie jest jeszcze do jedzenia. To ciasto jest surowe. Po chwili Aurelka zrozumiała o co chodzi i przybliżała kawałek ciasta do buzi, po czym szybko radośnie powtarzała: Nu, nu, nu! wiedząc, że nie może go zjeść. (poszerzanie zasobu słownictwa czynnego i biernego)
Gdy ciasto było gotowe, trzeba było zacząć piec ciasteczka. Wiadomo, na święta tworzymy przeróżne kształty i kolory. Potrzebne są nam foremki do wykrawania. U nas Aurelka bardzo chętnie wyjęła wszystkie z plastikowego pudełka, każdą dokładnie oglądając. (stymulacja motoryki małej) Ja w międzyczasie wykrawałam, układałam na blachach, przekładałam do piekarnika, a następnie na tace do wystygnięcia. Nie obyło się oczywiście bez próby wykonania pierniczka przez małą asystentkę. Z małą pomocą wzięła foremkę w kształcie choinki i przyłożyła do rozwałkowanego ciasta. A jaka była dumna z efektu :) 
Gdy wszystkie pierniczki ostygły zabrałyśmy się za ich dekorowanie. I znowu Aurelka wyciągała wszystkie możliwe tubki z kolorowym lukrem, ozdóbki, posypki, jakie tylko były w domu. Najchętniej od razu by zjadła co tylko miała w ręce, ale pamiętała, że nie wolno i pojawiało się słynne: Nu, nu, nu! (Mina przy wypowiadaniu tego i to grożenie palcem - bezcenne :D) 
A co było dalej? Zabawy nie było końca! Ozdabianie, dekorowanie, brudzenie się, (stymulacja motoryki małej) znowu ozdabianie, próbowanie (też się zdarzyło, a co!), znowu brudzenie się.... No ale przecież brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko :)
W końcu udało się! Ciasteczka gotowe! Obie byłyśmy z siebie dumne! Ale ale, to jeszcze nie był koniec naszej pracy i ćwiczeń. Pierniczków wyszło bardzo dużo, zatem musiałyśmy je posegregować na różne talerzyki i tak: choinki wędrowały na jeden talerzyk, gwiazdki na drugi, misie na trzeci, serduszka na czwarty (kategoryzowanie).... i tak dalej, bo trochę tego było :) Nie powstrzymałam się również od ułożenia prostej sekwencji: choinka, serduszko, choinka, serduszko, choinka.... (stymulacja pracy lewej półkuli mózgu, sekwencje). Aurelka co prawda nie do końca zrozumiała o co mi chodzi, ale próba była :) Starsze dziecko na pewno poradziło by sobie z takim zadaniem. 
A teraz pokażę Wam efekt naszej pracy:



Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Nam bardzo, mam nadzieję, że tak samo będzie smakować jak wygląda. Polecam wszystkim mamom, babciom i ogólnie wszystkim tym, którzy lubią piec smakołyki zorganizować taką, lub podobną zabawę dla swoich małych pociech. Zabawa gwarantowana a ile przy tym satysfakcji i pożytecznych ćwiczeń. 
Pozdrawiam! Szykujcie się wesoło i z szerokim uśmiechem na ustach do Świąt :) 

piątek, 14 grudnia 2018

Pomoce logopedyczne - wyzwanie?

Witajcie! 
W ostatnim poście pokazałam Wam zrobione przeze mnie boisko do ćwiczeń oddechowych. Jeśli chcecie do niego wrócić, kliknijcie TU :) Muszę przyznać, że zrobienie go zajęło mi trochę czasu, wymagało nieco wysiłku i kreatywności. Efekt oczywiście jest zabójczy, ale czy zawsze musi tak być, że trzeba się mocno napracować, żeby chwilę poćwiczyć? (No bo nie oszukujmy się, małe dziecko jakkolwiek silnie zachwycone - po kilku chwilach znudzi się gadżetem i będzie poszukiwało nowych wrażeń albo co gorsza, samo będzie chciało wypróbować zabawkę na swój sposób, poznać ją rozbierając na przykład na czynniki pierwsze). 
Z doświadczenia wiem, że w gabinecie logopedycznym dzieci zachowują się inaczej, są bardziej zdyscyplinowane i z reguły nie pozwolą sobie na zepsucie pokazanej pomocy (logopeda dodatkowo nie przygotowuje swoich pomocy dla jednego dziecka, a z pewnością wykorzysta ją wielokrotnie, dlatego czasem może poświęcić na to więcej energii). W domu rodzinnym jednak maluchy są dużo bardziej śmiałe i wydaje mi się, że żaden rodzic nie zmierzy się z wykonaniem zabawki przez pół dnia a następnie patrzeniem jak w jednej chwili jest niszczona (dotyczy to szczególnie małych dzieci do trzeciego roku życia).
Do rzeczy, bo bardzo się rozgadałam. Mój cały monolog miał doprowadzić do wniosku, że nie zawsze trzeba kilka godzin przygotowywać pomoc logopedyczną dla dziecka. Czasem wystarczy odrobina wyobraźni i w kilka minut możemy je czymś zaskoczyć. Przykłady? Proszę bardzo! 
Pomyślałam chwilę i dzisiaj zdecydowanie zainspirowała mnie kuchnia. Oto pierwsza pomoc logopedyczna.


Co to? Pokrywki i drewniane/plastikowe przybory kuchenne? Nie! To prawdziwa perkusja dla Twojego dziecka. Możemy różnymi przyborami stukać w różne pokrywki. Można również wykorzystać garnki, miski. I? Słuchamy! Różnorodnych dźwięków, jak zapuka to, a jak zatrzaska tamto? To świetna lekcja dla słuchu Twojego Malucha :) 
Możecie również wystukiwać rytmy, najpierw dwu, trzy dźwiękowe, potem dłuższe. Naśladować je, grać w różnym tempie, najpierw wooooolno, potem coraz szybciej. Powstanie niesamowity koncert!

A to? Czyżby zwykły makaron? 


O nie! Patrzcie, tak możemy ćwiczyć motorykę małą. Małe rączki mogą układać co tylko chcą: domek, serduszko (Która mama nie chciałaby takiego dostać? :) ), kwiatki, samochód... wedle życzenia. 



A tutaj wersja dla starszych dzieci.


Jak stymulować pracę lewej półkuli w kuchni? 


Choćby tak: kategoryzacje wg koloru.


Można zastosować też wariant wg przeznaczenia (zależy co kto ma w kuchni^^).

A teraz coś dla trochę bardziej ambitnych. Będzie potrzebny papier kolorowy (najlepiej A3), nożyczki, klej i rzepy. Wykonujemy dowolny obrazek, naklejamy parę rzep i przyczepiamy do nich obrazki zwierząt, przyborów szkolnych, obrazki, których nazwy zaczynają się na głoskę, którą akurat ćwiczycie. Pomysłów może być tysiące! 


U mnie jest staw, łąka i przyczepiane na rzepy zwierzątka. Każde można nazywać i udawać wydawanie przez nie dźwięków (onomatopeje).

Dzisiaj kończąc, zapraszam do wspólnej zabawy podczas gotowania obiadu. Pozdrawiam!

środa, 12 grudnia 2018

Bańki mydlane, kolorowe piórka... jak lubiane, a jak ważne!

Dzień dobry, 
Ostatnio trzeba przyznać, że moje wpisy pojawiają się dużo rzadziej. Wiecie, święta się zbliżają, pojawia się coraz więcej obowiązków... Ale są też dobre strony takiej sytuacji - możecie w spokoju zastanowić się nad każdym poruszanym przeze mnie tematem i nie spamuje Was bez przerwy coraz to nowymi nowinkami :D Dla jednych może to być wielka ulga, a dla innych wręcz przeciwnie - mam nadzieję ;) 
Dzisiaj chciałabym napisać nieco o roli oddychania i ćwiczeń oddechowych w terapii logopedycznej, które najczęściej rozpoczynają każde spotkanie z logopedą. Są zatem taką rozgrzewką, rozruszaniem dziecka przed właściwymi ćwiczeniami. Ich dodatkowym atutem jest to, że zarówno dzieci, jak i dorośli bardzo lubią je wykonywać, ponieważ często wykorzystujemy w nich kolorowe piórka, bańki mydlane, kuleczki z waty, wiatraczki, czyli coś, co u każdego (no prawie^^) wywołuje uśmiech na twarzy. 
No to jedną zaletę ćwiczeń oddechowych już mamy, ale czy to tylko polega na rozweseleniu pacjenta? Otóż nie. Oddech jest niezwykle istotny w procesie prawidłowego mówienia. Prawidłowy tor oddechowy wpływa na ogólny stan organizmu, powoduje lepsze dotlenienie mózgu i całego ciała, a co za tym idzie bardziej wydajną pracę mózgu i dynamiczną pracę narządów artykulacyjnych (no bo przecież dotlenione komórki artykulatorów mają więcej siły i mogą ruszać się szybciej i sprawniej - czyli wypowiadać głoski, wyrazy, zdania w sposób płynny oraz prawidłowy). 
Ćwiczenia oddechowe, które często tak niewinnie wyglądają, w rzeczywistości służą pogłębieniu oddechu, a zatem i zwiększeniu pojemności płuc. Dzięki temu faza wydechowa jest dłuższa i zsynchronizowana z każdą wypowiedzią, niezależnie od jej stopnia rozbudowania. Ponadto, ćwiczenia oddechowe, wykonywane regularnie (każdego dnia) mogą zapobiegać lub korygować powstałe już wady wymowy.
A na koniec chciałabym Wam pokazać jeszcze jedną z moich ulubionych pomocy, ułatwiających ćwiczenia oddechowe (szczególnie u chłopców). Jest to wykonane przeze mnie boisko do gry w piłkę nożną. 



Zadanie polega na położeniu piłeczki ping-pongowej w polu jednej bramki i sterowanie oddechem w taki sposób, by bez pomocy rąk piłeczka przemieściła się po środkowych polach aż do drugiej bramki. Zabawa i adrenalina gwarantowana! Ćwiczenie na początku może wydawać się bardzo trudne, ale po kilku próbach i dzięki wytrwałości z pewnością uda się je wykonać, a wtedy jaka satysfakcja! Próbujcie :) 
A jeśli chcielibyście wskazówek, jak wykonać taką pomoc logopedyczną, piszcie, postaram się pomóc. Co prawda sama zrobiłam ją już jakiś czas temu, ale myślę, że jeszcze trochę pamiętam. Pozdrawiam!

piątek, 7 grudnia 2018

Wspomnienia z Mikołajek...

Cześć Wszystkim!
A u Was jak wyglądały Mikołajki? 
Pracowicie, czy może wręcz przeciwnie? 
Wszyscy byli grzeczni i dostali prezenty? 
A może ktoś nie zasłużył na prezent? 
Udało Wam się dorzucić coś logopedycznego dla swoich dzieciaków?
Ćwiczyliście coś, pod przykrywką wspólnej, mikołajkowej zabawy?
Powiem Wam, że u mnie było chyba wszystkiego po trochu. Pokażę Wam kilka zdjęć, które udało mi się zrobić podczas świętowania i pracowania :) 







Działo się, działo :) Czekam na Wasze wrażenia! 
Pozdrawiam serdecznie Wszystkie małe Mikołaje i Mikołajki :)

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Mikołajki - świetna okazja, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym :)

Witajcie!
Któż z nas nie lubi Mikołajek? Osobiście nie znam chyba nikogo, kto otwarcie by się do tego przyznał. Atmosfera tego dnia, czerwone czapeczki, miłe podarunki, a jak w domu są jeszcze dzieci - magia i wizja przybycia prawdziwego Świętego Mikołaja, bezinteresownie rozdającego prezenty... Można się rozmarzyć, prawda? 6 grudnia to jednak nie muszą być tylko prezenty, to także świetna okazja, żeby zaproponować dzieciom wyjątkowe, niepowtarzalne i ciekawe ćwiczenia. Uwierzcie mi, że jak zobaczą namalowane czerwone czapeczki i worek prezentów, na pewno nie odmówią wspólnej zabawy.

Jak więc można wykorzystać Mikołajki do ćwiczeń logopedycznych? Zaprezentuje Wam kilka pomysłów, które sama będę wykorzystywać w tym tygodniu w pracy. 

1. Mikołajkowe miny - Jaką minę robi Święty Mikołaj, kiedy rozdaje prezenty? Jaką, kiedy zachwyca się Twoim pięknym pokojem? Jaką, kiedy zmęczony wyskakuje z komina? I tak dalej, i tak dalej... (ćwiczenie usprawniające pracę narządów artykulacyjnych)

2. Broda Świętego Mikołaja - (potrzebujemy duży obrazek z twarzą Świętego Mikołaja i trochę waty) zadanie polega na zrobieniu małych kuleczek z waty i przyklejeniu ich jak najdokładniej w miejscu brody Świętego Mikołaja (ćwiczenie ręki - stymulacja motoryki małej)

3. Mikołajkowe prezenty - wymieniamy lub rysujemy jak najwięcej prezentów, które chcielibyśmy lub moglibyśmy dostać od Świętego Mikołaja. Warunek? Każda nazwa prezentu musi zaczynać się (lub zawierać) głoskę, którą ostatnio ćwiczyliśmy np. ćwiczymy wymowę głoski [sz], możemy dostać: szalik, szklankę, szachy, itp... (ćwiczenie utrwalające prawidłową wymowę głoski w nagłosie lub innych pozycjach wokalicznych)

4. Omyłkowe prezenty - pokazujemy lub wymieniamy dziecku trzy, cztery lub pięć prezentów. Pytamy, który prezent został rozdany przypadkowo. Zabawę można przeprowadzić na dwa sposoby, wariant dla młodszych dzieci - wykluczamy kategorię np. prezentami są: cukierek, czekolada, lizak, autko - nie pasuje autko, bo nie jest słodyczami; wariant dla starszych dzieci - wykluczamy podarunek zaczynający się na niepasującą głoskę np. prezentami są: fotelik, fartuszek, wazon, filiżanka - nie pasuje wazon, bo nie zaczyna się na głoskę [f]. (ćwiczenie stymulujące pracę lewej półkuli - kategoryzacje, a przy odpowiednim dobraniu nazw prezentów - ćwiczenia słuchu fonematycznego)

5. List do Świętego Mikołaja - starszym dzieciom można zaproponować napisanie listu do Świętego Mikołaja. Warunek? Tak jak poprzednio, każda nazwa prezentu, który "zamawiamy" musi rozpoczynać się bądź zawierać ćwiczoną głoskę. Ćwiczycie ostatnio głoskę [r]? Możecie napisać, że chcielibyście dostać: rower, frotkę, rajstopy, itp... (ćwiczenie utrwalające prawidłową wymowę głoski w nagłosie lub innych pozycjach wokalicznych, automatyzacja dźwięku)


I jak Wam się podobają zabawy? Takie ćwiczenia można przeprowadzić nawet z dziećmi, które na co dzień nie borykają się z wadą wymowy. Jest to doskonała okazja do wspólnego spędzenia czasu z dziećmi, jak również do pobudzania rozwoju naszych szkrabów. 
A może znacie lub macie jakieś propozycje innych mikołajkowych zabaw logopedycznych? Dajcie znać! :) Trzymajcie się.

środa, 28 listopada 2018

Jak rozpoznać, czy mój maluch prawidłowo rozwija mowę? - czyli trochę o kamieniach milowych

Dzień dobry!
Już kiedyś wspominałam, że często spotykam się ze zdziwieniem ludzi, kiedy ktoś przyprowadza do logopedy malucha w wieku do trzeciego roku życia. 
No właśnie, ale jak to jest? Jak rozpoznać, czy taki maluszek prawidłowo się rozwija? Kiedy można zacząć się martwić, a kiedy nie trzeba panikować? 
Słuchajcie, na te wszystkie pytania jest prosta odpowiedź. Istnieje coś takiego jak kamienie milowe w rozwoju mowy, czyli etapy, które każde dziecko - niezależnie od indywidualnego rozwoju - powinno przejść w podobnym czasie. Można powiedzieć, że to właśnie one są wyznacznikami, mówiącymi nam czy mamy się martwić, czy z mową naszego dziecka wszystko jest w jak najlepszym porządku. 
Co zatem można nazwać kamieniami milowymi w rozwoju mowy? 
Około 6 miesiąca życia dziecko powinno zacząć gaworzyć, czyli powtarzać usłyszane w najbliższym otoczeniu proste dźwięki, sylaby: ma, ba, pa, ga itp. Warto zwrócić uwagę na ten etap. Opóźnienie gaworzenia może bowiem świadczyć o poważnych zaburzeniach jak np. niedosłuch lub opóźniony rozwój mowy. Brak pojawienia się gaworzenia do 8 miesiąca życia dziecka powinien być wyraźnym sygnałem ostrzegawczym dla rodziców, nakazującym brać sprawy w swoje ręce i czym prędzej diagnozować przyczynę. 
Kolejnym kamieniem milowym w rozwoju mowy jest pojawienie się pierwszego słowa i generalnie powinno to nastąpić około pierwszych urodzin dziecka, czyli w 12 miesiącu życia. Książkowo wygląda to tak, że na swój roczek maluch potrafi powiedzieć: MAMA albo TATA. O dziwo, nie zawsze muszą to być takie słowa, pierwsze może pojawić się BABA lub całkiem nietypowo: CHATA (jak w przypadku mojej córki ;) ). Ważne, żeby to był dwusylabowy, świadomie wypowiadany i powtarzany wyraz. 
Następny, niezwykle istotny kamień milowy mija w drugie urodziny malucha (24 miesiąc życia). W tym momencie dziecko powinno po raz pierwszy połączyć dwa wyrazy, czyli wypowiedzieć swoje pierwsze zdanie. Brzmi to mniej więcej tak: MAMA OĆ (mama chodź), MAMA PIĆ, NIE CHCIE (nie chcę) i tym podobne :)

I to tyle :) Wcale nie tak dużo, prawda? Ale to dlatego, że dzisiaj rozmawiamy tylko o maluszkach, które obserwujemy przed ukończeniem trzeciego roku życia. Jeśli Twoje dziecko przeszło przez wszystkie trzy kamienie milowe w podobnym czasie - nie musisz się martwić, prawdopodobnie rozwija się bez zarzutu. Jeśli natomiast ukończyło już rok i nadal nie pojawiło się w jego mowie żadne słowo lub ma dwa i pół roku a nie łączy wyrazów - skonsultuj się z logopedą. Wizyty w gabinecie logopedycznym wcale nie są straszne, a czasem mogą wiele uświadomić, no i w łatwy i przyjemny sposób rozwiązać problem :) 
Przeczytajcie i zastanówcie się, czy Wasze Dzieci przeszły przez powyższe kamienie milowe. A w razie jakichkolwiek pytań - piszcie, komentujcie, pytajcie... Będziemy się zastanawiać :) 
Pozdrawiam serdecznie! 

piątek, 23 listopada 2018

Odstawienie smoczka - to nie musi być takie trudne!

Witam :) 
Czy pamiętacie mój post dotyczący smoczków? Jeśli nie, w dalszym ciągu możecie do niego wrócić i go przeczytać, wystarczy zrobić KLIK ;) A jeśli tak, to na pewno wiecie, że sama miałam kłopoty z odstawieniem od smoczka mojej córki. Ale okazało się, że największe kłopoty to miałam ja sama, nie córka. Zdziwieni? Szczerze, ja też. Choć wiele się o tym mówi, wiele się o tym słyszy, tak naprawdę wiemy o co chodzi i jakie to trudne, dopiero jak sami tego doświadczymy. W tym momencie minęło już trochę czasu (dwa miesiące?), a moje dziecko już nie wie, co to jest smoczek! Zupełnie o nim zapomniała :) Powiem Wam więcej: zaczęła lepiej spać, nie budzi się, że czegoś jej brakuje i przesypia całe noce (po kilkanaście godzin). Ponadto, udało nam się wypracować stały plan dnia (co prawda w dużej mierze wymaga też tego od nas moja praca zawodowa), ale widzę duże różnice. Córcia po prostu chodzi spać, kiedy przychodzi jej pora. Bez histerii, ryków, przerażenia. Nie oczekuje "uspokajacza", bo najlepszym sposobem na uspokojenie i wyciszenie w chwili zmęczenia okazał się być zdrowy sen ;) 
Dlaczego wracam do tego tematu? A no dlatego, że na swoim przykładzie mogę jeszcze raz zachęcić wszystkich, którym się jeszcze nie udało, do odstawienia smoka. Maluch szybko zapomni, (u nas najgorsze trwało tydzień, tydzień mojej konsekwencji i nie ulegania na wszelkie prośby i błagania) a korzyści nie będą jedynie "logopedyczne", zapewne zauważycie też kilka innych :)
I powiem Wam jeszcze jedno, w tym momencie jestem zła na siebie, że znalazłam w sobie tą siłę tak późno. No ale mądry Polak po szkodzie... i tak uważam, że lepiej późno, niż później i tego motta staram się trzymać - także rozmawiając ze swoimi pacjentami ;) 
Nadal mocno ściskam kciuki za wszystkich, którzy podejmą wyzwanie i gratuluję tym, którym udało się przejść przez odwyk i mają to za sobą! Może opowiecie mi swoje historie? Było ciężko, czy poszło raz dwa? Czekam na komentarze.
Trzymajcie się! Miłego weekendu życzę :) 

poniedziałek, 19 listopada 2018

Jak można wpłynąć na pracę mózgu?

Witajcie,
Dzisiaj chciałabym pochylić się trochę nad mózgiem i jego wpływem na mowę. Tutaj akurat myślę, że nikt nie będzie miał wątpliwości, iż taki wpływ istnieje. Mózg bowiem jest odpowiedzialny za każdy proces zachodzący w organizmie każdego człowieka. Ale nie zamierzam Was do tego przekonywać. Chodzi mi o coś innego. Czy możemy zrobić coś, żeby wpłynąć na pracę mózgu, by ten jeszcze bardziej wpłynął na rozwój mowy? O! To jest dobre pytanie. I z radością mogę powiedzieć, że jest to pytanie, na które śmiało możemy odpowiedzieć twierdząco! Ale.. jak to zrobić?
Otóż, nasz mózg składa się z dwóch półkul: lewej i prawej. Każda z nich ma ściśle określone zadania. I tak:

Lewa półkula odpowiada za:           Prawa półkula odpowiada za:


  • pracę analityczną                                             - globalną pracę organizmu 
  • przetwarzaniu czasu                                        - przetwarzanie przestrzeni
  • logiczne myślenie                                            - kierowanie się emocjami
  • dostrzeganie różnic                                          - dostrzeganie podobieństw
  • odbieranie i wytwarzanie mowy               - odbieranie dźwięków niewerbalnych
  • przetwarzanie znanych bodźców                     - przetwarzanie nowych bodźców
  • kontrolę prawej części ciała                             - kontrolę lewej części ciała

W pracy nad mową zależy nam zatem na lewej półkuli mózgu, gdyż to ona jest odpowiedzialna za odbieranie komunikatów i ekspresję werbalną. I teraz cała sztuka polega na tym, że wykonując którąkolwiek z czynności przypisanych do lewej półkuli, powodujemy jej uaktywnienie, a przez to stymulację do pracy. Półkula mózgu nie ma jakiś ściśle wyodrębnionych sektorów na zupełnie oddzielne kody, nie polega na włączaniu i wyłączaniu oddzielnych guzików. Pracuje cała, a włączając się, zaczyna oddziaływać na wszystkie obszary, za które odpowiada, w mniejszym lub większym stopniu. 


Jak więc pracując nad mózgiem możemy wpłynąć na rozwój mowy? Wykonujmy zadania analityczne, dostrzegajmy różnice, przetwarzajmy znane nam już bodźce, bawmy się w logiczne zagadki. Brzmi trochę zawile, prawda? Co to są zadania analityczne? Hmm, nie przejmujcie się. To tylko tak groźnie wygląda! Już podaje Wam kilka propozycji ćwiczeń, które można wykorzystać samemu lub podczas zabawy ze swoim dzieckiem:

  • KATEGORYZACJE - układanie przedmiotów według jakiegoś klucza, wymyślonego przez nas, np. wszystkie żółte klocki w jedno miejsce, a czerwone w drugie (później możemy dorzucić więcej kolorów, ale najlepiej robić wszystko stopniowo i zacząć od dwóch kategorii) albo łyżki wkładamy do garnka a widelce do miski. (Pomysłów naprawdę jest cała masa, wystarczy nieograniczona wyobraźnia i kreatywność!) 
  • SEKWENCJE - układanie pewnej sekwencji np. zielony klocek, niebieski klocek, zielony klocek, niebieski klocek, zielony klocek.... (co będzie dalej? Niebieski prawda? I tak dalej, i tak dalej...w dalszym etapie dodajemy kolejny przedmiot, stopniowo utrudniamy zadanie)
  • RÓŻNICE - dostrzeganie kilku różnic pomiędzy dwoma bardzo podobnymi, ale jednak nie takimi samymi obrazkami 
  • DOPASOWYWANIE - jednej rzeczy do drugiej np. co do siebie pasuje? Nóż do widelca, strój kąpielowy do basenu, buda do psa... i tak dalej i tak dalej... 
  • ODGADYWANIE CZEGO BRAKUJE W SEKWENCJI np. 
czerwony żółty niebieski czerwony żółty czerwony żółty niebieski 
  • ODGADYWANIE CO NIE PASUJE W SEKWENCJI np.
krowa kaczka pies żelazko kot 

Tak naprawdę propozycji tego typu ćwiczeń jest bardzo dużo i jak widzicie nie wymagają one nie wiadomo jakiego wkładu pracy i kosztów. Wystarczy odrobina chęci, czasu i kreatywności, by wspomóc pracę naszej lewej półkuli i zadbać o prawidłowy rozwój mowy naszego malucha :) 

Pamiętajcie jednak, że to wcale nie znaczy, że prawa półkula nie jest ważna. Oczywiście, że jest! Z tym, że pełni inne zadania, a ponadto łatwiej "stymuluje się sama". Dlaczego? Weźmy na przykład kierowanie się emocjami. Jest to sprawa, która mimowolnie towarzyszy każdemu z nas praktycznie w każdej sytuacji, bo każda rzecz powoduje w nas jakieś uczucie, ekscytujemy się czymś, coś nas drażni, denerwuje, a prawa półkula pracuje. Dalej: przetwarzanie nowych bodźców. W każdej chwili! Idziemy na spacer, oglądamy film, czytamy książkę, słuchamy muzyki, czegokolwiek byśmy nie robili, wszędzie stykamy się z nowymi bodźcami, a przez to - stymulujemy pracę prawej półkuli! 

Co ciekawe, ważne jest również tworzenie jak największej ilości połączeń pomiędzy jedną a drugą półkulą, by mogły ze sobą jak najlepiej współpracować i przekazywać sobie informacje. I na to również mamy wpływ! Jaki? Badania pokazują, że wykonując ruchy naprzemienne, tworzą się sieci połączeń między półkulami, co usprawnia ich pracę. Stąd też teoria, że jeśli dziecko raczkuje, później łatwiej radzi sobie z różnymi procesami myślowymi (w tym również z mową). Nie oznacza to jednak, że jeśli ominie etap raczkowania to na sto procent będzie miało trudności z mową, opóźniony rozwój mowy, czy liczne wady wymowy, NIE! Ale w pewnym sensie jest na to bardziej narażone. Raczkowanie to nie jedyny przykład ruchów naprzemiennych. W jaki sposób je wykonywać?

  • pedałowanie na rowerze
  • dotykanie prawą dłonią lewego ucha i odwrotnie
  • dotykanie prawą dłonią lewego kolana i odwrotnie
  • dotykanie prawą dłonią lewego łokcia i odwrotnie
  • krzyżowanie wyprostowanych ramion przed klatką piersiową, by na zmianę wyżej była ręka prawa, potem lewa
  • itp. 
Mam nadzieję, że poruszony przeze mnie temat Wam się podobał, coś Wam wyjaśnił i zmobilizował do aktywności mózgu. Korzyści z takich ćwiczeń uzyskają nie tylko maluchy, ale my - dorośli - także, zatem zapraszam do testowania ;) 
Pozdrawiam Was wszystkich, proszę o wsparcie w postaci komentarzy i życzę miłego wieczoru!



środa, 14 listopada 2018

Wzrok - cichy pomocnik mowy

Witajcie,

Słuchajcie, ostatnio dostałam nową pracę i natłok obowiązków sprawił, że nie miałam czasu tu zaglądać. Źle się z tym czuje, dlatego teraz w tak zwanym między czasie chciałabym napisać choć kilka słów.  

Wzrok. Kiedyś już ktoś z Was napisał mi w komentarzu, że wzrok na pewno nie ma wpływu na mowę no i generalnie już bardzo przesadziłam. Wiecie co? To nie jest takie oczywiste powiązanie, no ale przecież w jaki sposób małe dzieci uczą się mówić? Przez słuchanie, obserwowanie i naśladowanie. No właśnie: OBSERWOWANIE! Skąd mamy wiedzieć jak ustawić narządy artykulacyjne? Nieświadomie obserwujemy najmniejszy ruch języka, warg, policzków podczas wczesnego dzieciństwa. Dzięki temu zapamiętujemy je i potrafimy później powtórzyć.


Na tym jednak nie kończy się rola wzroku w procesie rozwoju i również w pracy logopedy. Prawidłowe funkcjonowanie tego zmysłu warunkuje naukę czytania i pisania, a także liczenia. Dlaczego? Tekst musimy zobaczyć. Zanim zrozumiemy sens zdania, opowiadania, historii, najpierw musimy zobaczyć, rozpoznać i odczytać znaki, symbole, litery. Nasz mózg, aby przeczytać choćby jedno zdanie,  musi wykonać potężną pracę! Podobnie sprawa wygląda z liczeniem, wykonywaniem działań matematycznych. 
Z tego powodu nierzadko w gabinecie logopedycznym ćwiczy się nie tylko stricte wymowę poszczególnych głosek, ale i percepcję wzrokową.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego krótkiego posta, zauważyliście zależności pomiędzy wzrokiem a nauką mowy :) A gdybyście chcieli dowiedzieć się więcej na temat ćwiczeń percepcji wzrokowej, poznać przykłady zabaw bądź zadań - piszcie w komentarzach, na pewno coś dla Was przygotuję. 
Pozdrawiam serdecznie, życzę miłego wieczoru, a ja zmykam dalej do pracy ;) 

czwartek, 8 listopada 2018

Artykulatory mowy - co kryje ta tajemnicza nazwa?

Cześć i czołem! 
Artykulatory, narządy artykulacyjne... Czy wszyscy wiecie, co to takiego jest? W środowisku logopedycznym te określenia używane są nagminnie. "Musimy wyćwiczyć narządy artykulacyjne. To wina niesprawnych artykulatorów." Znacie to? Myślę, że temu, kto miał do czynienia z logopedą, te słowa nie brzmią obco. 
Od czego pochodzi nazwa: artykulatory? Oczywiście od artykulacji. A czym jest artykulacja? To inaczej mówienie, wypowiadanie. Narządy artykulacyjne (artykulatory mowy) to zatem nic innego jak:

  • jama ustna

  • język
  • wargi
  • dziąsła
  • zęby
  • policzki
  • podniebienie twarde

  • jama nosowa
  • gardło 
  • zatoki przynosowe
Są to struktury, od których zależy jakość naszej mowy. W jaki sposób? Już tłumaczę.

Każdy z nas miał kiedyś katar, prawda? Niby nic takiego, żadna wada wymowy, ale pomimo doskonałej umiejętności mówienia, katar znacząco zaburza barwę głosu. Mowa nie jest już wyraźna, staje się przytłumiona, nosowa. A dzieję się tak, ponieważ niektóre z narządów artykulacyjnych (w tym przypadku jama nosowa i zatoki przynosowe) zostały zaburzone. Zatoki przynosowe, kiedy są zdrowe, to puste przestrzenie wypełnione powietrzem. Dzięki nim głos nabiera mocy. Podobną rolę spełnia pudło np. w gitarze. W tym przypadku, po wyleczeniu kataru, zatoki nosowe uzyskują drożność i barwa głosu wraca do normy.

Nie z każdym artykulatorem jednak jest tak łatwo. Znacie takie powiedzenie: język lata jak łopata? Coś w tym jest. Spora część wad wymowy bierze się z niewystarczającej sprawności języka i/lub warg. Aby poprawnie wypowiadać wszystkie głoski w każdym wyrazie, nasz język musi się bardzo napracować. Każda głoska bowiem wymaga innego ułożenia. Język musi być giętki i solidnie wyćwiczony, żeby podołać temu zadaniu. A do tego potrzeba systematycznej dawki specjalnych ćwiczeń.

A wiecie, że przy braku któregoś zęba (wystarczy, że brakuje jednego, nawet takiego z tyłu) mowa również nie będzie brzmieć tak samo? Nie będzie, bo część powietrza, które powinno być "wyrzucone" z jamy ustnej w odpowiedni sposób, ucieka gdzieś bokiem właśnie przez tą szczelinę spowodowaną ubytkiem.

Podsumowując, każdy narząd artykulacyjny jest bardzo ważny i musi być w dobrej kondycji, by nasza mowa brzmiała prawidłowo! I tym akcentem dzisiaj kończymy. 
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników. Zauważyliście, że weszło Was do mnie już ponad 10 000? Dziękuję Wam bardzo za zainteresowanie :) Trzymajcie się!

poniedziałek, 5 listopada 2018

Logopeda pracuje z dorosłymi?? Czyli o stereotypach zawodu logopedy

Witajcie!
Dzisiaj napiszę bardzo krótko. Ale jak to mówią nie ilość, a jakość jest ważna, więc tego będę się trzymać ;) A jest coś, co ostatnio zwróciło moją szczególną uwagę i chciałabym poznać Waszą opinię na ten temat. 
Czy wy też macie takie odczucie, że zawód logopedy wiąże się z kilkoma zasadniczymi stereotypami? Bo mnie nie raz, nie dwa zdarzyło się, że opowiadając o swojej pracy, ludzie robili wielkie oczy ze zdziwienia, czym ja się zajmuję. 
Pierwszy stereotyp: logopeda to taka pani, która pracuje tylko z dziećmi w wieku szkolno - przedszkolnym. 
"Logopeda pracuje z dorosłymi? Co? Niemożliwe! Niemowlę u logopedy? Jak to? Przecież takie maluchy jeszcze nic nie mówią!"
I w tym miejscu płynnie przechodzimy do stereotypu numer dwa: logopeda zajmuje się tylko korygowaniem wad wymowy. 
Stereotyp trzeci: logopeda poprawia jedynie sprawność i kondycje języka, bo to przecież ten narząd jest niezbędny do realizacji zdecydowanej większości głosek.
"Twoje dziecko u logopedy ćwiczy rozpoznawanie kolorów i układa klocki? Co wy robicie, wydzieranki? Ona jeszcze nie zaczęła ćwiczyć żadnej głoski??!"
Znacie takie lub podobne teksty? Słyszeliście? Mnie się zdarzyło i to wcale nie rzadko, gdy tak głębiej zaczynam się nad tym zastanawiać. Na moim blogu staram się ze wszystkich sił obalać powyższe stereotypy. Odpowiedzią na pierwszy i drugi może być ten post: KLIK, a na trzeci ten: KLIK i ten: KLIK


Ostatnio rozpoczęłam cykl artykułów dotyczących znaczenia ćwiczeń różnych części ciała, które mają wpływ na prawidłowy rozwój mowy. Opisałam już ćwiczenia motoryki małej  TU oraz istotę sprawności narządu słuchu TU. Zgodnie ze schematem pozostało mi jeszcze opisanie motoryki artykulacyjnej, ćwiczeń mózgu i wzroku. Spokojnie, wszystko w swoim czasie, choć już teraz serdecznie zapraszam Was do lektury. 
Dawajcie znać koniecznie, czy też spotkaliście się ze stereotypami zawodu logopedy? A może znacie jeszcze jakieś inne? Jak sobie z nimi radzicie? 
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru :)!

piątek, 2 listopada 2018

Słuch - niezbędny towarzysz mowy

Witajcie w listopadzie. 
No tak, rozpoczął się nowy miesiąc i wiecie co?  Właśnie uświadomiłam sobie, że nie napisałam tu jeszcze ani słowa na temat słuchu i aż nie mogę w to uwierzyć! Dlaczego? Od początku studiów byłam w zasadzie zafiksowana na punkcie słuchu, szukałam wolontariatów, by poznać pracę logopedy z pacjentami niedosłyszącymi bądź wcale niesłyszącymi. Potem udało mi się zrobić tytuł protetyka słuchu. A tutaj blog, logopedia i... nic? O nie! Trzeba to bardzo szybko zmienić ;) 
Do rzeczy: dlaczego słuch jest taki istotny dla mowy? Otóż, słuch to zmysł odbierający informacje z otaczającego świata. Odpowiada nie tylko za - potocznie nazywane - słyszenie, czyli odbieranie bodźców, ale też za rozumienie mowy innych i autokontrolę mowy własnej. Co to znaczy tak w uproszczeniu? Dzięki narządowi słuchu możemy usłyszeć komunikat, zidentyfikować go i odpowiedzieć na niego w odpowiednim tempie i głośności. Ponadto potrafimy ocenić, czy wypowiedzi innych osób są prawidłowe, czy błędne, czy ktoś mówi poprawnie, czy może ma wadę wymowy.


Wiecie, że bez sprawnie działającego narządu słuchu mowa nie rozwinie się wcale a w przypadku niedosłuchu będzie rozwijać się wadliwie? Dzieje się tak, gdyż mózg małego dziecka zanim nauczy się wymawiać słowa musi je najpierw poznać, a poznaje je poprzez usłyszenie ich. 
Dlatego tak ważne jest, by mówić do malucha jak najwięcej od samego początku, nawet jeśli zdaje nam się, że dziecko nic nie rozumie lub nie reaguje prawidłowo na wypowiedziane komunikaty. Warto również bacznie obserwować naszego brzdąca od pierwszych dni życia i zwracać uwagę na jego reakcje. Powinno nas zaniepokoić, gdy pomimo wielokrotnych prób nawiązania kontaktu z dzieckiem, mówienia do niego, stymulacji narządu słuchu zabawkami np. grzechotką maluch nie będzie odwracał głowy w kierunku dźwięku. Wtedy jak najszybciej powinniście zbadać słuch Waszego dziecka i zaprotezować jego uszy - w razie konieczności. Pozwoli to na powrót do świata dźwięków, a także dalsze kształtowanie się mowy. 
A jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej o sposobach radzenia sobie w sytuacji niedosłuchu bądź utraty słuchu któregoś z członków rodziny (nie musi to być dziecko, również osoba dorosła) dajcie znać! Pozdrawiam Was ciepło w to chłodne popołudnie :)

poniedziałek, 29 października 2018

Ćwiczenia ręki w terapii mowy - po co?

Dobry wieczór, 
Dzisiejszy temat został zainspirowany sytuacją, którą miałam okazję niedawno doświadczyć. Otóż, przejęłam po innym logopedzie dziecko, którego mama tak nieśmiało wyraziła swoją opinię, że nie rozumie dlaczego zajęcia głównie polegały na układaniu puzzli, nawlekaniu koralików na sznurek, stawianiu wieży z klocków, kolorowaniu... "Co to ma wspólnego z mową?" usłyszałam. 
To pytanie długo nie dawało mi spokoju i zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać. I wiecie co? Faktycznie, ze strony rodzica, na pierwszy rzut oka może wydawać się, że nic. Tu ręka, tam głowa, buzia, język.. Dziecko przychodzi do logopedy, zostaje przeprowadzona diagnoza, opóźniony rozwój mowy,  obniżona sprawność narządów artykulacyjnych, okej, jedne zajęcia, drugie, trzecie, a oni się tylko bawią, układają klocki, rysują, nie uczą się żadnych głosek, nie recytują wierszyków, o co tu chodzi??! (Oczywiście przedstawiam całą sytuacje w dużym uproszczeniu.) 
A jak to jest naprawdę? Ćwiczenia ręki, czyli tzw. ćwiczenia motoryki małej mają bardzo duży wpływ na rozwój mowy. 


Dlaczego? A no dlatego, że ośrodek ruchowy ręki w mózgu jest zlokalizowany bardzo blisko ośrodka ruchowego odpowiedzialnego za mowę, a co więcej - oba te ośrodki zajmują dużą powierzchnię w półkuli mózgowej. W uproszczeniu oznacza to, że stymulując rękę tak jakby "przy okazji" stymulujemy również mowę (uaktywniają się oba ośrodki). Co więcej ćwicząc rękę wykonujemy nią różnorodne ruchy, a mowa to też ruch! Aby mówić, musimy przecież sprawnie poruszać językiem, wargami, zmieniać układ pozostałych artykulatorów. Tak więc wszelkie ćwiczenia stymulujące pracę ręki są niezwykle wskazane od jak najwcześniejszego etapu życia malucha. I nie musi to być od razu rysowanie (w wieku poniemowlęcym dziecko nie potrafi jeszcze prawidłowo chwycić kredki). To może być choćby zgniatanie kartki papieru, targanie, ugniatanie różnych faktur np. plasteliny, czy ciasta, łamanie makaronu, patyczków (uważamy na ostre końce!), odciskanie różnych kształtów np. foremek z piasku, pieczątek z ziemniaków, układanie klocków w różnorakich konfiguracjach. Można również pokusić się o malowanie farbami (niekoniecznie pędzlem, ale - szczególnie w przypadku maluchów - całymi dłońmi, czy palcami). Zobaczcie, takie zabawy mogą nam dostarczyć wiele radości i frajdy! Są świetnym pomysłem na spędzanie wolnego czasu całej rodziny a przy okazji doskonalą precyzję ruchów zarówno rąk, jak i narządów artykulacyjnych :) 


Podsumowując, nie martwcie się o kompetencje Waszych logopedów, jeśli stawiają na stymulację małej motoryki (ręki), bo jest to niezwykle ważny etap przygotowawczy i wspierający rozwój mowy Waszego dziecka. Pamiętajcie również, że w prosty sposób możecie sami w domu podczas zabawy zadbać o stymulację ośrodka mowy i nie zawsze musi to być żmudne powtarzanie sylab czy stereotypowe "machanie" językiem, które również jest niesamowicie konieczne, ale o tym opowiem może już innym razem... :) 
A jeśli macie ochotę, abym przedstawiła Wam więcej przykładów gier i zabaw stymulujących małą motorykę, dajcie mi znać, najlepiej w komentarzach lub e - mailem. 
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru!

sobota, 27 października 2018

Smoczek, niekapki, papki - małe podsumowanie

Witam! 
Jestem bardzo szczęśliwa, że czytacie moje posty. Szczerze Wam powiem, że nie spodziewałam się aż takiego poruszenia i dużego odzewu. Docierają do mnie różne zdania od znajomych i nie tylko znajomych, ale pojawiają się też fajne opinie i inspirujące komentarze na facebooku. Naprawdę super, bo działamy i dyskutujemy w ważnej sprawie :)! 
Ostatnio, tak jak już któregoś razu pisałam, zajęłam się profilaktyką logopedyczną, czyli skupiłam się głównie na tym, co można zrobić, żeby spróbować zapobiegać powstawaniu wad wymowy. Dla tych, którzy są tutaj po raz pierwszy:
Post na temat smoczków znajdziecie tutaj: KLIK
Na temat kubków niekapków tutaj: KLIK
A na temat papek tu: KLIK
Czytając Wasze komentarze zaczęłam się zastanawiać, czy moje słowa nie były napisane zbyt hm... tendencyjnie? Odniosłam wrażenie, że niektórzy z Was zrozumieli, że jeżeli smoczka, papki czy kubka niekapka nie było a wada lub opóźniony rozwój mowy jest albo odwrotnie to jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Zapewniam Was, że ma, ale to jest trochę tak, że nigdy nie wiemy co akurat może być największym zagrożeniem dla Naszego dziecka. 
Spróbuję Wam to wytłumaczyć trochę bardziej obrazowo.
Jak zaczyna się robić zimno, złapie mróz to każdy szuka w szafie ciepłej kurki, zakłada czapkę i szalik. Dlaczego? No bo wiemy, że inaczej będzie nam zimno, że jak nie założymy czapki i szalika to jest większe prawdopodobieństwo, że złapie nas choroba. Ale czy to oznacza, że jeśli ktoś nie założy czapki to na pewno będzie chory? Albo czy, że jak ktoś ją założy to już na 100% nie zachoruje przez całą zimę? NIE! Bo ta przysłowiowa czapka nie jest żadną wyrocznią, a na przeziębienie czy chorobę składa się wiele czynników np. nasza indywidualna odporność czy przebywanie wśród innych chorych osób.
I tak samo jest z wadami wymowy czy opóźnionym rozwojem mowy. To, że smoczka nie ma nie oznacza od razu, że na pewno moje dziecko będzie mówiło pięknie, wyraźnie i szybko. A to, że jadło przez rok same papki nie skazuje go od razu na problemy z mową. To są tylko rachunki prawdopodobieństwa, zagrożenia, które możemy eliminować, bądź nie.


Największy kłopot pojawia się wtedy, gdy do logopedy trafia dziecko trzy, czteroletnie z opóźnionym rozwojem mowy a podczas wywiadu okazuje się, że nadal śpi tylko ze smoczkiem, pije z niekapków, bo inaczej nie potrafi a do tego jeszcze nie przepada za jedzeniem kawałków, pluje, więc dla świętego spokoju, żeby dziecko cokolwiek jadło dostaje papki, które wypija z butelki ze smoczkiem. Niemożliwe? Uwierzcie mi, możliwe. Widziałam chłopca, którego mama przyszła po pomoc, co tu zrobić, żeby syn poszedł do szkoły bez smoczka, bo trochę tak wstyd. Dziecko miało skończone 6 lat!!! Wyobrażacie sobie jak bardzo jego mowa była zniekształcona? Jak wiele nieprawidłowych nawyków już zdążyło się utrwalić przez wiele wiele miesięcy?! 
Dlatego warto o tym mówić! Warto uświadamiać, przypominać i zwracać uwagę na profilaktykę logopedyczną. I uważam, że nawet jeśli niektórzy z Was, nawet większość, pomyślą sobie: Kurcze, przecież ta kobieta opisuje jakieś banały! To jest oczywiste! To wolę, żeby choć kilku, nawet mała garstka rodziców stwierdziła, że może coś w tym jest, że może ten temat dotyczy trochę mnie i mojego dziecka, że może jednak warto coś z tym zrobić, niż ktoś miałby przespać swoje pięć minut, kiedy można jeszcze coś zrobić i czemuś zapobiec. 
Mam nadzieję, że trochę dokładniej wytłumaczyłam Wam dzisiaj sens ostatnich kilku artykułów. Jeśli jeszcze macie jakieś wątpliwości, piszcie koniecznie w komentarzach. Chcę nadal poznawać Wasze opinie, weryfikować je i dyskutować z Wami. Jak widzicie każde zdanie jest na wagę złota i możemy wzajemnie się od siebie uczyć i zdobywać doświadczenie :) 
Pozdrawiam wszystkich i życzę Wam miłego weekendu. 

środa, 24 października 2018

Jedzenie a mówienie - czy istnieje jakaś zależność?

Witam wszystkich ponownie, 
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć trochę o odżywianiu niemowląt i małych dzieci. Powiecie może, że skupiłam się jedynie na profilaktyce logopedycznej jak do tej pory, że to jeszcze nie są wady wymowy, nad którymi trzeba intensywnie pracować. 
Okej, ale wynika to z dwóch powodów: po pierwsze chciałabym, żeby wpisy były ułożone w pewnej chronologii (wiadomo, że pewnie nie raz zdarzy się, że na gorąco wpadnie temat zupełnie nie związany z poprzednim, ale mimo wszystko), a po drugie siłą rzeczy jako mama kilkunastomiesięcznego brzdąca jestem w jakiś sposób aktualnie związana z takimi tematami nie tylko w pracy, ale i w domu. Poza tym umówmy się, wszystko ma jakąś przyczynę i nawet nie zdajecie sobie sprawy (słowa kieruję do rodziców, nie logopedów) ilu wad wymowy można by było uniknąć, gdyby świadomość rodziców w tych pierwszych etapach rozwoju była większa. Ale do rzeczy, bo zaczęłam się chyba trochę powtarzać. Wracamy do sedna.
Nie jestem ani dietetykiem, ani lekarzem, ale z mojego punktu widzenia również zwracam uwagę na dietę. O co głównie mi chodzi? Jak zwykle o narządy artykulacyjne, które potrzebują ogromnych nakładów pracy i codziennych ćwiczeń, żeby nauczyć się mówić. 
Niemowlę tak do 4 - 6 miesiąca życia jest karmione wyłącznie mlekiem i to jest bez dyskusji. Wiadomo także, że najkorzystniej, jeśli dostaje mleko matki a nie to modyfikowane. Dlaczego? Może kiedyś pokuszę się o post na ten temat, choć powiem Wam szczerze, że dla mnie jest to temat drażliwy z powodów osobistych. W skrócie: bardzo chciałam karmić piersią, ale się nie udało.
Po 4 - 6 miesiącu zaczynamy wprowadzać w dietę malucha inne produkty, zwykle zaczynamy od marchewki, dyni, jabłka. Bywa tak, że już w tym okresie dziecko ma pierwsze ząbki, ale nie zawsze. W tym okresie zanika również odruch ssania na rzecz odruchu żucia, powoli połykanie zaczyna zmieniać się z infantylnego na "dorosłe". 
Początkowo dziecko dostaje tzw. papki, zmiksowane warzywa, owoce, później mięsko. I jest to etap niezbędny, bo żadne dziecko, które przyzwyczajone było jedynie do mleka nie zacznie od razu chrupać marchewki i połykać kęsów złożonych ze stałego pokarmu. W międzyczasie dziecko zaczyna próby podnoszenia się do siadu, przebywa już w pozycji półsiedzącej (w kojcach, na huśtawkach, krzesełkach do karmienia) lub siedzącej.


I to jest właśnie ten moment (między 6 a 8 miesiącem), kiedy powinniśmy pokazywać dziecku nie tylko kolorowe papki ale i stałe kawałki. Dziecko siedząc, zmniejsza prawdopodobieństwo zakrztuszenia się (co na początku może (NIE MUSI) się zdarzyć, ale nie wolno się tym przerażać, układamy dziecku ręce do góry, pomagamy odkrztusić, dajemy odpocząć i próbujemy dalej - warto poczytać podstawy pierwszej pomocy dotyczące zakrztuszenia, zadławienia, żeby nie panikować, jeśli taka sytuacja się przydarzy). Aby było bezpieczniej, można zacząć od kawałka uprażonego jabłuszka, czy brzoskwini, które są bardziej miękkie, możemy podawać także chrupki kukurydziane do rączki, aby dziecko samo rozmiękczało sobie pokarm, a po jakimś czasie, gdy maluch opanuje łatwiejsze kawałki przejść do czegoś twardszego jak kawałek mięska, czy ugotowanej marchewki. Dopiero później wykonujemy próby podawania surowego jabłka bądź marchewki (przy surowych warzywach lub owocach jest dużo łatwiej, gdy pojawią się pierwsze zęby, dopóki ich nie ma nie polecam podawać, dziąsła są jednak zbyt słabe, aby poradzić sobie z rozdrobnieniem tak twardej struktury). Ważne, żeby pomagać dziecku opanować umiejętność żucia a nie utrwalać coraz bardziej zbędny już odruch ssania. 
Dziecko stabilnie siedzące powinno codziennie dostawać do rączki coś do pogryzienia, "pomielenia, pomemłania" w buzi. Dlaczego jest to takie ważne? 
Mowa to ruch. Te same narządy (wargi, język, dziąsła, zęby, policzki), które biorą udział w procesie jedzenia są odpowiedzialne również za mowę. Przy jedzeniu i przy mówieniu wykonują identyczne ruchy. Wniosek jest prosty: jeśli nauczysz swojego malucha jeść twardszych kawałków wcześniej, narządy artykulacyjne wcześniej zaczną trenować i szybciej będą gotowe, by rozwinęła się mowa. 



A jak jest przy papkach? Dziecko dostaje gotowy, zmiksowany produkt, którego nie trzeba już przetwarzać w buzi, wystarczy jedynie połknąć. Narządy artykulacyjne nie mają szansy popracować, rozwinąć się. Proste? Wydaje mi się, że bardzo. 
Rodzice! Nie idźcie na łatwiznę! Dla dziecka również będzie bardziej interesująco poznawać różne struktury, kolory, smaki (a tutaj dodatkowo dostanie sporą dawkę ćwiczeń sensomotorycznych również korzystnych we wczesnym rozwoju) a nie tylko łykać gotowy produkt. Maluch przecież jest bardzo ciekawy otaczającego go świata. 
Pozdrawiam Wszystkich Czytelników bardzo serdecznie! :) 

poniedziałek, 22 października 2018

Kubki niekapki - o co tu chodzi?

Witam wszystkich, 
Chyba trochę zaniedbałam ostatnio wpisywanie, nie? Nawet nie wyobrażacie sobie jak szybko zleciały mi te ostatnie dni, ale mimo to myślałam o temacie, który mogę poruszyć tutaj jako następny. I pomyślałam, że jak były smoczki to pójdziemy o krok dalej i zastanowimy się nad kubkami niekapkami. 
Słyszeliście o takim wynalazku? Ci, co mają dzieci, na pewno. Jest to gadżet, który pozwala dziecku zacząć przygodę picia z kubeczka, takie przejście między butelką a kubkiem. Zapobiega rozlewaniu się napoju dookoła dziecka, czyli dziecko uczy się pić z kubka, nie używa już butelki, nie brudzi się, nie moczy, otoczenie czyste, idealne rozwiązanie na spacer lub nawet w domu. (Sama wiem, że każdy posiłek mojej córki równa się mycie podłogi w całej kuchni lub nawet i mieszkaniu plus zmiana ubranek.)
Czyli co? Kubki niekapki są super! No i znowu się z tym nie zgodzę... Dlaczego? A no dlatego, że takie kubki powodują rozleniwienie mięśnia okrężnego ust, co z kolei uniemożliwia pozbycia się odruchu ssania na rzecz odruchu żucia, a dodatkowo utrwala infantylne połykanie (również patologiczne w wieku poniemowlęcym). Długotrwałe używanie kubków niekapków powoduje brak umiejętności i chęci picia z normalnego kubeczka czy szklanki (bo przecież picie z niekapka jest dużo łatwiejsze, więc po co się wysilać?), a także rozwój wad wymowy (rozleniwienie mięśnia wargowego, którego sprawność jest konieczna do prawidłowej wymowy wielu głosek!)

I znowu powiecie mi, że się czepiam, że nie każdemu szkodzą, że doszukuję się dziury w całym. Może. Ale tutaj nie chodzi o to, żeby doszukiwać się idiotycznych problemów. I oczywiście na pewno będą dzieci, które piją lub piły z takich kubków nawet kilka lat i wszystko będzie czy jest w porządku, tylko że to zwykle są wyjątki od reguły. Poza tym nigdy nie wiemy, czy nasze dziecko będzie podatne na tego typu wadę czy nie i tak naprawdę po co ryzykować późniejsze kłopoty, gdy można temu zapobiec?


Oczywiście wymaga to od nas, rodziców, więcej wkładu pracy i wysiłku, ale przecież to wszystko dla naszych dzieci. A nauka picia ze zwykłego kubeczka nie jest wcale taka trudna. Dziecko, nie znając żadnych ułatwień typu niekapki po prostu musi przystosować się do pobrania napoju wargą. Na początku oczywiście, trzeba się nastawić na kilka mokrych ubranek, ale nie powinno być tego nie wiadomo ile. Proponuję na starcie wlewać dziecku odrobinę wody (dosłownie pół centymetra) i podtrzymywać kubeczek podczas picia. Fajnie, jak szklanka czy kubek mają dwoje uszu, wtedy łatwiej jest złapać kubeczek w rączki dziecka i symetrycznie go utrzymać. Zapraszam do testowania a Wszystkim chętnym i odważnym życzę powodzenia! :)